Cisza. Znowu ona. Cały czas. Pustka niestety jest z nią silnie powiązana. Całymi dniami nic tylko siedzę na podłodze. Mam tego dość. Już wariuję. Ci tam na zewnątrz chcą chyba zrobić ze mnie świra. Ale już za późno... Mówię do jakiś ludzi, śnię o jakiejś dziewczynie. Co jeszcze?! Czego jeszcze ode mnie chcecie... Chciałbym w końcu mieć po prostu spokój. To nie jest wiele, uwierzcie. A, właśnie. Sen. Przeniosłem się w nim do nowego miejsca. Tym razem żaden las czy jeziorko. Stałem w ciemności. Ale nie sam. Ona stała obok. Cała ubrana na biało. Trzymała mnie za rękę. To wszystko. Wszystko to, co widzę nocą próbuję malować. Fakt, nie wiem jak to wygląda... Wiem za to, że to, co znajduje się na mym płótnie jest prawdziwe. Być może wyda się to zabawne, ale cały czas czuję, iż ktoś jest przy mnie. Nieustannie. Nie jest to coś złego. To otacza mnie swoim ciepłem. Przyjemne uczucie, nie ukrywam.
Dzisiaj pierwszy raz wypuścili Nową. Była aż na korytarzu. Powiecie, że nie ma się z czego cieszyć, ale dla niej to bardzo, bardzo wiele. Nikt do niej nawet nie wchodził. Zgadnijcie dlaczego... Bali się jej, zabawne, co? Oni wszyscy się nas boją. Chcą nas unikać, odrzucić. Tak, niech uważają, jeszcze się zarażą (wyczujcie ten sarkazm). Kiedy jeszcze widziałem, pamiętam, zawsze ci lekarze, terapeuci patrzyli przerażonym wzrokiem. Choć gdyby teraz się nad tym zastanowić... mogła być tam również nutka współczucia. Brrr, nienawidzę tego. Ludzie spoglądają na ciebie oczyma pełnymi litości i wymuszonego zrozumienia, ale co zrobią? Nic. Nikt ci nie pomoże. Jesteś przecież świrusem. Oni są ślepi, tak jak ja teraz. Nie widzą tego wszystkiego co ty. Oni nic nie wiedzą. Właśnie, będąc już przy niewiedzy... Od czego by tu zacząć... Muszę zaufać waszej wyobraźni, dobrze?
Mamy aktualnie wieczór, ale to, co chcę opowiedzieć działo się rankiem. Siedziałem wtedy na parapecie. Pomimo warstewki kocy było zimno. Oczywiście nie obyło się bez nutki ironii, uwaga: udawałem, że wyglądam przez okno. Jeszcze niedawno tak bardzo to kochałem. Kochałem bajecznie kwitnące kwiaty, tęczowe rybki w oczku wodnym, wesołe ptaki śpiewające magiczne pieśni i rozanielone koty spacerujące po parku. Znałem każdą chmurkę przelatującą nad drzewami i każdą krople deszczu czy płatek śniegu zimą. To wszystko było moim życiem. Mogę więc śmiało powiedzieć, że nie posiadam teraz życia. Choć czy kiedykolwiek je posiadałem? Całe dnie nie miałem praktycznie kontaktu z przynajmniej jedną istota ludzką. Byłem odosobniony i nie ukrywam, było mi dobrze. Tak, wiem, teraz również jestem, ale to inna sprawa. Nigdy nie potrafiłem rozmawiać z ludźmi, a i oni nie okazywali jakiś chęci. Szczerze powiedziawszy, nie dziwię się. Wyglądam jak nocna zjawa, potrafię tylko straszyć. Straszyć niczym potwór. Tak, to doskonałe określenie numeru 1702. Pozbawiony wszelkich uczuć duch. Jedyne, co mogę poczuć (i zasługuję) to ból. Monstrum pełne bólu, tak, to ja.
*Witam po bardzo długiej przerwie. Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam ale chyba każdy zrozumie jeśli zarzucę hasłem "stop". Był stop pisarski, ogromny. Wybaczcie.
*Nie lubię pisać jakiś bardzo długich rozdziałów. W przypadku tego opowiadania nawet nie widzę sensu. Długie rozdziały mogłyby nudzić i byłby za duży natłok informacji.
*Szczerze powiedziawszy opowiadanie dopiero zacznie żyć od następnego rozdziału. Nie martwcie się. Poczekajcie jeszcze troszkę. W przyszłym tygodniu zacznę pisać.
*Zauważalny spadek komentarzy trochę mnie zasmucił. Możecie śmiało to robić. Polecajcie, podawajcie dalej. Nie zje was.
*Dziękuję za każde wejście. Szczerze? Nie spodziewałam się, że komukolwiek się spodoba. Dziękuję! :)
Jak to czytałam miałam dreszcze. W słowach kryje się wiele bólu, nie wszyscy potrafią go dostrzec. A największe uczucia kryją się w małych rzeczach, prawda? /Kira. @wanna_be_loved
OdpowiedzUsuńW tym rozdziale jest coś interesującego, pewien dreszczyk :) podoba mi się taki styl i liczę na rozwinięcie w kolejnym rodzaiale tak jak mówisz :) życzę weny ^^
OdpowiedzUsuń